Jest kilka powodów, dla których warto nurkować w tureckiej części Cypru Północnego. Ciekawość, inna mentalność tubylców, zaliczenie kolejnych miejsc na mapie świata, niższe ceny za pojedyncze zanurzenia, wreszcie przygoda. Każdy z wymienionych powodów był moim, a różnica w cenie 40 euro do 22 euro nie zostawiała złudzeń.
Ważna rada: wypożyczając samochód na Cyprze warto upewnić się, czy dana wypożyczalnia pozwala na przejazd do Turcji. Większość niestety nie daje takiej możliwości. Również ubezpieczenie nie obejmuje Cypru Północnego. Wykupienie takowego nie stanowi jednak problemu, gdyż na każdym przejściu granicznym stoi budka lub otwarte jest okienko, w którym bardzo szybko dokonuje się formalności związanych z ubezpieczeniem samochodu. Minimalny okres to 3 dni za cenę 22 euro, bez względu na ilość pasażerów w samochodzie.
Po drugiej stronie wyspy
Po tej stronie wyspy korzystaliśmy z 2 centrów nurkowych. Pierwsze to Shack Dive z sympatyczną obsługą i możliwością korzystania z darmowego WiFi w niewielkiej odległości od centrum (np. w czasie przerwy powierzchniowej).
Na nurkowania wypływaliśmy łodzią pontonową. Centrum ma niestety duże wzięcie i pomimo października było tłoczno. Może dlatego, że znajduje się w obrębie miasta Alsancak? Temperatura powietrza wynosiła 310 C, a wody odpowiednio 280 C. Całkiem sympatycznie.
Po podziale na grupy i zapoznaniu się z przewodnikami odbył się briefing. Następnie ubraliśmy się w pianki i sklarowaliśmy sprzęt, który trzeba było samodzielnie zanieść do zaparkowanej niedaleko łódki. Trochę się zdziwiliśmy, bo jedna z osób nurkowała w suchym kombinezonie. Podeszliśmy do gościa wraz z Adamem i zaczęliśmy rozmowę od tego, że zimno strasznie dzisiaj. Uśmiechnął się z politowaniem i zapytał o nasze skrzydła. Był Turkiem i znał naszą rodzimą firmę X Deep i dobrze się o niej wyrażał. Właśnie miał zamawiać ich komputer. Obaj pływamy w Ghost’ach więc mogliśmy wymienić kilka zdań.
Pierwsze miejsce nurkowe nazwano „Wall to rock garden”. Przejrzystość wody sięgała 20 metrów. Zdziwiłem się, bo przy 22 metrach głębokości pojawiła się termoklina i temperatura wody spadła do 220 C, a 6 stopni w dół jest dość odczuwalne. Przyglądaliśmy się grouperom penetrującym cypryjskie zakamarki Morza Śródziemnego. Generalnie było tak sobie. Ciekawe ukształtowanie terenu i nic poza tym. Znalazłem 2 ślimaki nagoskrzelne i obserwowałem typowe i częste dla tego morza ryby. Osiągnęliśmy 32 m głębokości.
Po przerwie popłynęliśmy do miejsca o nazwie „ Zeyko”. Bardzo podobne nurkowanie, jednak towarzyszył nam prąd, miejscami nawet dość znaczny. Obserwowałem wieloszczety, rozgwiazdy i pojedyncze, różnych rodzajów, duże groupery w toni. Ciekawostką jest, że pływają tu „ryby parasolki” – jak je prywatnie nazywam - a chodzi o trumpetfish. Nie są typowymi przedstawicielami Morza Śródziemnego i praktycznie rzadko są tu spotykane. Zabawa zaczęła się przy opustówce. Przy niej robiliśmy przystanek bezpieczeństwa, a że był prąd ogromna większość nurków trzymała się liny. Tak się złożyło, że wszyscy chcieli ją trzymać dokładnie na 5 m głębokości. Zrobił się tłok i wyglądało to nieciekawie.
Na samym końcu, już przy rozliczeniu, okazało się, że gość od suchego kombinezonu, z którego trochę się nabijaliśmy (zupełnie niesłusznie zresztą) był właścicielem Centrum Nurkowego.
Cypr archeologicznie
Jeden cały dzień spędziliśmy w podróży i nurkowaniu na północnym krańcu wyspy, wyraźnie ciągnącym się cyplu. Tu znajduje się centrum nurkowe Mephisto Diving, które szczerze polecam.
Wcześniej zwiedzaliśmy z Adamem Nikozję. Zaparkowaliśmy przy granicy i przeszliśmy starą część tureckiego miasta wzdłuż i w szerz. Wydawała się biedniejsza i bardziej zaniedbana. Teraz jadąc do Mephisto z zaskoczeniem odkrywaliśmy, że nie jest tak źle, ba, że jest nawet całkiem na bogato w porównaniu z Cyprem Unii Europejskiej. Widać inwestycje. Dobre drogi, ładne domy, zadbane osiedla, a marina, na której terenie mieściło się poszukiwane przez nas Centrum Nurkowe wyglądała, jakby przed chwilą została oddana do użytku i to w Szwajcarii, a nie w tureckiej części wyspy.
Mephisto Diving Centure znajduje się w Karpaz Gate Marina (www.mephisto-diving.com) na półwyspie Karpaz. Prowadzi je sympatyczna i konkretna Niemka, mieszkająca tu od kilkunastu lat. Ciekawostką jest, co z Adamem obserwowaliśmy z bliska, że w muzułmańskim kraju pracownikami wykonującymi polecenia kobiety o blond włosach byli cypryjscy Turkowie.
Na pierwsze nurkowanie popłynęliśmy łodzią. Niestety już na samym początku natknęliśmy się na unoszącego się na powierzchni żółwia, który musiał oberwać śmiertelnie od jakiejś innej przepływającej jednostki. Po oględzinach i obowiązkowym zgłoszeniu incydentu odpowiednim służbom odpłynęliśmy w nieco gorszych humorach kierując się do miejsca zwanego „Old Ancor”.
Po krótkim briefingu przewrotką w tył wskoczyliśmy do wody, by po chwili rozpocząć zanurzenie. Stara kotwica spoczywała niedaleko, na głębokości ponad 20 metrów. Spędziłem przy niej trochę czasu wspominając przy okazji wszystkich znanych mi archeologów podwodnych, z którymi się przyjaźnię. Zrobiłem kilka ujęć. Następnie położyłem się na kotwicy, by zmierzyć ją jakoś. Miała 2,5 metra długości. Później, na podstawie zdjęć jeden z archeologów – Piotrek - wysunął przypuszczenie, że wygląda na kotwicę typu T0/T1 (według typologii Piotra Prejsa). Wg niego była to kotwica przejściowa pomiędzy typem Rzymskim a Bizantyjskim. Przypuszczalne datowanie to mniej więcej IV-VI wiek po Chrystusie. Stwierdził ponadto, że jest bardzo ciekawa, bo mało ich jest, przynajmniej w literaturze.
Odpłynęliśmy w końcu w toń. Znów towarzyszyły nam różnej wielkości i rodzaju groupery. Zadziwiające, że jest ich po tej stronie Morza Śródziemnego aż tyle. Nurkowaliśmy między ściankami skalnymi dosięgając 30 m głębokości.
Przerwa
Po przerwie, którą spędziliśmy w nowoczesnej marinie z darmowym dostępem do internetu wróciliśmy do Centrum. Marion, właścicielka bazy już wcześniej odprawiła pracowników i zapytała, gdzie chcielibyśmy nurkować. Stwierdziłem, że wszędzie, ale generalnie co nam poleca. Suma sumarum, w związku z tym, że zostaliśmy tylko we troje, a zużycie powietrza pod wodą mieliśmy całkiem niewielkie, dogadaliśmy się, że za jednym zamachem zrobimy 2 miejsca. Powiedziała, by pakować się do stojącego przed bazą zielonego jeepa. Wyjrzałem na zewnątrz i powiedziałem, że nie ma tu żadnego zielonego jeepa. Przez moment zauważyłem zaskoczenie w jej oczach, ale po kilku sekundach zrozumiała żart. Jeep był turkusowy (przynajmniej dla mnie), więc zielonego nie było.
Pośród artefaktów
Dotarliśmy dość szybko na miejsce i ostrożnie weszliśmy do wody. Śliskie skały potrafią uprzykrzyć życie nurkowi. Miejsca, które zwiedziliśmy nazywały się odpowiednio “Lighthouse” i “Antic harbour”. Prawdopodobnie setki, jak nie tysiące lat temu był tutaj port. Pod wodą znajdują się ciosane przez człowieka kamienie i mnóstwo fragmentów amfor. Są ich setki. Porozrzucane na dużej przestrzeni, często w swoistych konglomeratach i równie często zespolone ze skałami w jedną całość. Pomiędzy amforami pływały oblady, sarpa salpa, chromisy kasztanowe i pierwszy raz widziane przeze mnie w M. Śródziemnym dorady. Spotkaliśmy też ośmiornice, wieloszczety, kraby i ślimaki. Gdzie niegdzie Marion pokazywała nam większe fragmenty amfor, takie z uszkami, czy rantem zewnętrznym. Wszystkie te znaleziska znajdują się w płytkiej wodzie. Najgłębiej byliśmy tu na 17 metrach, a nurkowanie trwało bite półtorej godziny przy temperaturze wody 270 C. Przepływając przez mały kanion dotarliśmy do miejsca wyjścia i z wielką ostrożnością znleźliśmy się przy “zielonym” jeepie. Poruszeni ilością artefaktów pytałem o jakieś badania. Wg właścicielki centrum nikt nigdy niczego tutaj nie badał, a w zeszłym roku jadąc jeszcze dobrą godzinę dalej, na cypel półwyspu Karpaz, widziała pod wodą całkowicie zachowaną małą amforę.
Miejsce to polecam i moim zdaniem powinno znaleźć się na liście miejsc godnych nurkowania na Cyprze. Tym bardziej, jeśli ktoś z Was lubi odkrywać podwodną historię, o której nic lub mało co wiadomo.
Wojciech Zgoła 2015-12-21