23 lipca, wcześnie rano, wraz z jednym z moich synów, zapakowałem auto i odjechałem w kierunku Gostynina, by później jadąc na Kowal, wklepać w system nawigacji satelitarnej odpowiednie wartości i trafić do celu.
Podjechaliśmy od drugiej strony miejsca zbiórki. Obecni już strażacy wskazali, gdzie znajduje się organizator i tam też podeszliśmy. Padało i temperatura powietrza zatrzymała się na 13 st. C. Nie wróżyło to dobrze dla ilościowego zaangażowania nurków, a szczególnie ich rodzin i innych "szczurów lądowych".
Podszedłem do organizatora, którym był Marcin Tracz. Na pomysł akcji wpadł jakiś czas temu i poprzez Forum Nuras, dogrywając szczegóły z tutejszą Gminą Baruchowo, zaprosił forumowiczów oraz tych, których owi forumowicze pozapraszają. Wici się rozeszły, ale zawsze pogoda ma tutaj duże znaczenie.
Płetwonurkowie, prócz wielu możliwości i nazwijmy to zastosowań, mają tą sposobność zaangażowania się w wymiar ekologiczny, bo tylko oni mogą wejść pod wodę i pozbierać śmieci zalegające na dnach zbiorników wodnych.
Wędkarze z PZW i Strażacy, czekali już w swoich, co prawda, nie przystosowanych dla nurków łodziach, ale jakże pomocnych w dopłynięciu o pół kilometra dalej! Brali maksymalnie po dwóch, bo obawiali się przeciążenia. W pełnym rynsztunku trochę ważymy :)
W każdym razie gdy było nas ośmiu, Marcin uśmiechał się delikatnie. Gdy dotarło kolejnych dwóch, a tym samym ilość podwodników wzrosła do 10, organizator nie krył radości, bo myślał, że przy tych warunkach, przyjdzie na akcję zaledwie kilka osób. A tu niespodzianka! Dziesiątka odważnych kończyła się ubierać, a nad Jezioro Skrzyneckie dotarła kolejna, ostatnia już dwójka.
Akcję wspierał oficjalnie Klub Tryton z Łodzi, a Marcin rozdzielał stanowiska do sprzątania. Każdy z nas otrzymał worki raszlowe (do cebuli, ziemniaków) i wskazówki, gdzie zacząć sprzątanie i na jakim odcinku. Obie łodzie kursowały po kilka razy, by nas wszystkich zrzucić do wody.
Tuż przed "rozejściem się" do sprzątania podjechała policja i jeden z panów w mundurze, powiedział nam, że wczoraj (22 lipca) utopił się tu prawdopodobnie mężczyzna i że możemy się na niego natknąć. Dobrze, że nas poinformował, bo nie każdy mógłby to spokojnie przeżyć.
Nurkowałem z Wilczym. Nie znaliśmy się przedtem, ale i tak okazało się, że spotkaliśmy się już pośród forumowiczów na ostatnim zjeździe w Boszkowie. A, że obaj mieliśmy pianki, dobraliśmy się, by wspólnie zanurkować. Gdy wszedłem do łodzi wędkarskiej, dość wyraźnie przechyliła się na moją burtę i dopiero jak wszedł Marcin (Wilczy - drugi Marcin obok organizatora), łódką dało się płynąć. Zdecydowaliśmy wyskoczyć na "raz" i to na płytkiej wodzie, by wędkarze się nie wywrócili ;)
Sprawnie ubraliśmy płetwy i maski, obraliśmy kierunek i zanurzyliśmy się w wodach Jeziora Skrzyneckiego, które jest generalnie płytkie i osiąga maksymalnie 10 m głębokości. Widoczność nie powalała, ale i tak nie było najgorzej, bo 2 do 3 m.
Każdy zbierał do swojego worka i w odległości 1 m od siebie kontynuowaliśmy zwiedzanie dna, przyglądając się malutkim okoniom, rakom, węgorzowi, który czmychnął tak szybko, że się za nim zakurzyło i jednemu szczupaczkowi. Śmieci owszem zalegały dno, a że osad był dość luźny, szybko zapożyczyłem kawałek drewna i "nakłuwałem" dno, jak saper, co niejednokrotnie zaowocowało znaleziskami głównie szklanych butelek i słoików. Lżejsze puszki i plastykowe naczynia po grillowaniu, widać było bez specjalnego rycia.
Między innymi znaleźliśmy też okulary korekcyjne, przeciwsłoneczne i pływackie, części garderoby, zapalniczki, metalowe puszki, pręt wystający z dna (współczuję komuś, kto się na coś takiego nadzieje - oby nie!), papiery, folie, żyłki z przynętami itp.
Po blisko półtorej godzinie w zanurzeniu (temperatura wody oscylowała w granicach 20- 21 st. C), poczekaliśmy chwilkę na podjęcie nas z wody przez strażaków. Od nich dowiedzieliśmy się, że jedna z naszych drużyn dość szybko znalazła topielca i przekazała go policji. Okazało się, że rzeczywiście, mężczyzna, który się utopił, został przywiązany do łodzi policyjnej, przykryty częściowo czymś białym i tak oczekiwał na przyjazd lekarza i prokuratora. Rozmawiałem chwilę z policjantami, którzy byli nam bardzo wdzięczni, bo nie musieli przeprowadzać akcji poszukiwawczej, którą zdążyli w ostatniej chwili odwołać. I tak, jak stwierdził jeden z forumowiczów: "Byłoby idealnie gdybyśmy nie musieli wychodzić z wody o jednego więcej." Z drugiej strony, fajnie, że przydaliśmy się rodzinie, a policja ze strażą nie musiała tracić soboty dla spraw służbowych.
Śmieci początkowo wyrzucane w miejscu wyjścia na ląd, znalazły się w końcu na wspólnej kupce, by prasa i telewizja powiatowa, mogły się z nimi do woli mierzyć. W sumie wraz ze sprzątającymi ląd (głównie panie z gminy), zebraliśmy kilkaset kilogramów bezmyślnie wyrzuconych przez ludzi odpadków, które stanowiły 3 m3.
Najważniejsze, że przestało siąpić. W międzyczasie Gmina Baruchowo stanęła na wysokości zadania i rozłożyła ławy ze stołami, gdzie kuchnia polowa rozdawała gorącą i smaczną grochówkę oraz kiełbaski. Znalazł się czas, by się trochę poznać i posłuchać różnych ciekawych opowieści nurkowych i nie tylko. Dzięki WW mam już dalekosiężny plan zanurkowania w jednym z włoskich jezior, gdy tylko nadarzy się okazja.
Po zaspokojeniu pierwszych oznak burczenia w brzuchach, zostaliśmy zaproszeni do wręczenia dyplomów. I tak w oku kamery, każdy z nas nurków został wyczytany, podchodził do Przewodniczącego Rady Gminy p. Jarosława Komorka i po uściśnięciu ręki otrzymywał "Podziękowanie za udział w akcji sprzątania o oczyszczania Jeziora Skrzyneckiego w Gminie Baruchowo."
Warto pogratulować Marcinowi Traczowi za sprawne zorganizowanie akcji, za dogadanie się z władzami Gminy i fajną atmosferę przez te kilka godzin wspólnie spędzonych. Jak to powtarzam do znudzenia: warto podarować coś od siebie Naturze - czyste jeziora, morza i rzeki, lasy i łąki. To w końcu nasz czas, nasza nieprzymuszona wola i nasza praca. Warto łączyć przyjemne z pożytecznym!
Zobacz pozostałe fotografie
Autorem zdjęć jest Tytus Zgoła.
Wojciech Zgoła 2011-08-03
Tagi: skrzynki, czyszczenie jeziora