Zimno, wietrznie, szaro. To też. Jednak podziw dla Natury ożywionej i nieożywionej powinniśmy okazywać nie tylko w lipcu, ale przez cały rok. Byłeś (byłaś) kiedyś na plaży w grudniu, ale na plaży bałtyckiej, nie na Malediwach?!
Moim zdaniem warto wybrać się nad polskie Morze Bałtyckie również zimą. Niekoniecznie po to, by popływać, poopalać się, czy połazić po płytkiej wodzie z zaciągniętymi nogawkami - choć i takich amatorów spotkałem.
Odpowiednio przygotowanym można śmiało zrobić kilka lub kilkanaście kilometrów idąc wzdłuż morza, na twardszym, bo zmrożonym piasku.
Mewy, rybitwy, dzikie kaczki i łabędzie już z daleka wypatrują, czy czasem rzadki teraz człowiek nie przyniósł ze sobą okruszków chleba. Zawsze lepiej jest skarmić ptaki, niż ów chleb wyrzucić.
Im dalej od głównych plaż miast, tym spokojniej. Z kilometra na kilometr mniej ludzi. W końcu pojawiają się już pojedyncze osoby. Docieram do takiego miejsca, z którego przed sobą widzę tylko piasek i wielką wodę, której fale nieustannie atakują ląd. Wieje wiatr, a słońce próbuje przebić się przez chmury. To trochę tak, jak nurkować w wodzie o widoczności 1 metra i szukać lepszej wizury, mieć na nią nadzieję.
Kamyki, małe rybki, lodowe czapeczki na palach falochronu. Kawałek dalej widać nawet nasze malutkie klify, które starają się ochronić przed zachłannymi falami to, co za nimi.
Jeśli ktoś lubi spokój na łonie wietrznej i zimnej przyrody, chce żyć zdrowo i do tego lubi przygodę i nieszablonowe wyjazdy niekoniecznie zgodne z grafikiem pogodowym, niech się pakuje i jedzie pobuszować nad nasze morze.
Wrażenie robi szeroka plaża Świnoujścia, czy Łeby cała w śniegu. Jeszcze większe wrażenie, które wciąż jest przede mną, robią zamarznięte fale, tworzące naturalne rzeźby z lodu. Możliwe jest to tylko wtedy, gdy wystąpi kilka czynników jednocześnie: silny mróz, sztorm i czas.
Wojciech Zgoła 2014-12-11
Tagi: bałtyk