Miesiąc kwiecień był chyba najbardziej pechowym miesiącem dla środowiska naturalnego naszego globu. 3 kwietnia 2010 roku chiński transportowiec "Shen Neng 1" załadowany węglem, w drodze z Gladstone, Queensland do Chin, zboczył ze swojego kursu o 6,7 mili i utknął na Wielkiej Rafie Koralowej. Jest to największa rafa morska na świecie, wpisana na listę dziedzictwa ludzkości UNESCO, przebogata życiem różnych form roślin i zwierząt. Raj dla nas nurków i marzenie wielu z nas.
Niestety takie katastrofy przyczyniają się do niepowtarzalnej degradacji środowiska naturalnego na dziesiątki lat. Co z tego, że właścicielowi "Shen Neng 1" grozi kara do miliona dolarów?
Każda katastrofa ekologiczna to załamanie równowagi dynamicznej danego ekosystemu środowiska, w takim stopniu, że nie możliwe jest odtworzenie go w wyniku działania naturalnych mechanizmów.
Statek uszkodził poważnie rafę, zadając jej szramę długości 3 kilometrów i szerokości 250 metrów. Zostały przy tym zniszczone zbiorniki paliwa i 150 ton ropy wyciekło wprost do oceanu. Do zbierania palm tejże ropy użyto chemicznych absorbentów, a w tym czasie dwa wysłane statki ustabilizowały chińskiego kolosa.
Na domiar złego, 22 kwietnia 2010 roku eksplodowała i w efekcie zatonęła platforma wiertnicza Deepwater Horizon, znajdująca się na Zatoce Meksykańskiej. Każda taka platforma ma urządzenie automatyczne, zamykające szyb naftowy, jednak jak podaje "Wall Street Journal", przepisy amerykańskie i brytyjskie nie wymagają dodatkowego zabezpieczenia, jakim jest wyłącznik akustyczny. W razie uszkodzenia i ewakuacji możliwe jest zamknięcie szybu spoza platformy.
Tak się jednak nie stało i już po kilku dniach od tragedii, plama kopalnianej mieszaniny węglowodorów ciekłych, stałych i gazowych, zawierająca również związki organiczne siarki, czy azotu, miała ponad 200 km długości.
Niektórzy porównując katastrofę w Zatoce Meksykańskiej do wypadku tankowca z 1989 r. (przeżyło zaledwie 25% populacji lokalnej fauny i flory) u wybrzeży Alaski, uważają, że ta obecna jest największą w historii.
Do akcji przeciwdziałania i ograniczenia skutków tej tragedii zaangażowano armię amerykańską, kilkadziesiąt statków i samolotów. Naukowcy prześcigali się w prawdopodobnych scenariuszach rozwoju wypadków. Marynarka wojenna postawiła specjalne, pływające zapory wzdłuż brzegów, gdyż rozganiana przez fale ropa zagrażała bardzo cennym terenom przyrodniczym u ujścia Missisipi. Właśnie tu znajdują się słone bagna, które są domem dla ogromnej ilości gatunków, tak zwierząt, jak i roślin. Nie wspominam przy tym w ogóle o stratach w rybołówstwie czy lokalnej turystyce wodno-lądowej.
Wrak platformy spoczął na głębokości 1500 m i dziennie wyrzuca z siebie 150 000 litrów trującej ropy.
Podjęto różne działania. Wypalania zaprzestano z powodu wiatru i zbyt wysokich fal. Próbowano założyć specjalna kopułę, blokującą zdecydowanie ograniczająco wypływ ropy, co nie zdało niestety egzaminu.
Obecnie dzięki zaangażowaniu wielu środowisk (I połowa maja 2010) w USA trwa akcja ścinania włosów, bo to one właśnie świetnie absorbują ropę.
We wtorek, 11 maja, podjęto drugą próbę umieszczenia innej, mniejszej kopuły. Na razie jednak nie została umieszczona bezpośrednio nad wyciekiem. Potrzebne jest dopracowanie szczegółów technicznych. Właśnie do tej kopuły ma zostać wpompowana podgrzana woda oraz metan, aby zapobiec tworzeniu się metanowego lodu.
Globalizacja dopada nas na każdym kroku, jednak takie katastrofy, choć zdarzają się rzadko, to ich skala jest niewyobrażalna. Na wybuch wulkanu i powstanie chmury pyłu wulkanicznego człowiek nie ma wpływu, jednak za wydobywanie ropy, budowę statków, przepisy regulujące i zastosowane techniki, odpowiada w 100%.
Ryzyko wystąpienia awarii oraz bliskość występowania fauny i flory, powinny być podstawowym kryterium ewentualnej zgody na wydobycie, a przepisy z tym związane bardzo restrykcyjne, nakazujące wykorzystanie tylko takich technologii, których ewentualna awaria jest wielokrotnie zabezpieczona. Mniej więcej tak, jak w czasie nurkowania na rebreathorach, gdzie mamy trzy wewnętrzne systemy, które w razie awarii pierwszego, automatycznie przełączają się. Nawet gdyby wszystkie nawaliły, pod pachą jest stage, który powinien pozwolić nam na bezpieczne wynurzenie.
Wojciech Zgoła 2010-06-30
Tagi: ropa, nurkowanie, publikacja