Na czym polega nurkowanie z archeologami w miejscu zapomnianym, w którym dawno temu znaleziono stanowisko archeologiczne Kultury Łużyckiej?
Cóż, trzeba mieć jakieś zbliżone namiary GPS, ostrą maczetę, kilka osób do wypchania samochodu, krzesiwo, saperkę, puste butelki (będą bojkami), sznurek, w miarę dobrą kondycję fizyczną, samozaparcie, dobry humor i sprzęt nurkowy, nie koniecznie z suchym skafandrem w zestawie zimowym.
5 stycznia 2013 roku zrobiliśmy 2 podejście do znalezienia wspomnianego stanowiska. Mateusz, jako główny organizator przywiódł na miejsce studentów ( 7 pań i 2 panów) oraz wspomniany wyżej, szeroko pojęty sprzęt. Na dworze wiał wiatr i były zaledwie 2-3 st. C. Dotarliśmy na skraj dzikiej polany porytej przez krecie kopce. Na skraju zaparkowaliśmy auta i wyładowaliśmy zawartość bagażników. Dwóch śmiałków wraz Mateuszem ruszyło w gąszcz krzewów i zarośli, by wyciąć trasę. Byle do trzcin. Dojście do wejścia do wody było grząskie i miało długość ok 150 m. Część znosiła możliwie suchy chrust ucząc się rozpoznawać i odróżniać te suche od tych żywych, inni przygotowywali protokół (a owszem!) i sprzęt nurkowy. Poszukano bojek i przygotowano linkę, do której umocowano zduszone butelki. Jedna miała pokazywać wejście, druga znalezione stanowisko. Pierwszy wszedł Mateusz, a po 15 minutach ja; po nas, gdy już znaleźliśmy to, po co przyjechaliśmy przypłynęli 3 studenci w piankach... brrrrr...
Głębokość stanowiska to +/- 1 metr, widoczność 4-5 m, temp. wody 3 st. C. obserwację i filmowanie utrudniał wiatr i fale, które, jak na Jezioro Powidzkie, były całkiem, całkiem.
Potem zostało ogrzanie się przy ognisku, kiełbaskach i murzynku z chilli. Studenci spisali się na medal. Swoją zaś drogą, zachodzę w głowę, co im się w tym wszystkim tak podobało ;-)
Wojciech Zgoła 2013-01-18
Tagi: archeologia