Nurkowanie w Jeziorze Hańcza oraz Akwedukty Puszczy Romnickiej

Droga daleka, jednak nad Hańczę, jeśli jest się nurkiem, trzeba choć raz pojechać. Te kilka dni Demo Days’ów, które odbywały się tam między 12 a 15 sierpnia, zleciało w oka mgnieniu. Były 4 ekscytujące dni nurkowania, prelekcji, obcowania z przyrodą (łąki, głazy, krowy, bociany i osy) oraz spotkań towarzyskich. Osobiście dotarłem nad Hańczę w niedzielę w południe (z Poznania to niezły kawałek drogi). Nasze najgłębsze, polskie Jezioro Hańcza nie rozpieszczało temperaturą poniżej termoklimy. Pierwsze 6 metrów głębokości to 21 – 22 stopnie C. Wystarczyło jednak zanurzyć się ciut niżej i od razu lodowate 5 stopni C. A pomiędzy praktycznie nic. Ucieszył się Kuba z Santi, jednego z organizatrów, komentując: „Bardzo dobrze, to jest właśnie nasz rynek zbytu”. Zimno od 7 metra głębokości wynagrodziły nam duże raki sygnałowe, spotykane tu dość często, szczególnie na prawo wchodząc do wody z parkingu nr 1. Niektóre niemal wielkości Homarów chowały się w swoich grotach wykopanych w iłowych ściankach i glinianych zboczach. Niektóre wychodziły na przechadzkę pomiędzy kamieniami i można było spotkać kilku przedstawicieli gatunku na raz.
Pod wodą była też sosna, nawet dwie, z których jedna okazała się świerkiem, ale o tym wiedzą uczestnicy wieczornych rozmów omawiających nurkowania.

Jak na Diving Demo Days przystało było mnóstwo sprzętu do testowania. Ogrzewanie i oświetlenie od Ammonite oraz suche skafandry i ocieplacze od Santi. Przez Seux wraz z CN CTN Piórewicz został udostępniony najnowszy model skutera VR, który robi niezłe wrażenie, jak stwierdziła Iza czy Marcin.
Pod kątem noclegowo - żywieniowym obsługiwało nas CN Banana Divers i jak okazało się na miejscu, sama nazwa obliguje wskazując na niekończące się pokłady bananów oraz dobrego towarzystwa i humoru. 

Mnie nie dane już było nocowanie w CN Banana, bo zabrakło miejsc i swoje cztery litery ulokowałem w pobliskim Gościńcu Hańcza, który wpisał się bardzo dobrze na mojej liście miejsc, w których warto odpocząć na noclegu.

Parkingi nr 1, 2 i 3 były sukcesywnie oblegane, a niezmienna od dłuższego już czasu opłata, w wysokości 10 PLN, została pobierana przez właścicieli, którzy skrzętnie (babcia na ławeczce, a dziadek na Junaku) odnotowywali numery rejestracji w swoich papierowych twardych dyskach. Tym razem nurkowałem z parkingu nr 3 i z parkingu nr 1. Znalazłem nawet ze 3 malutkie szczupaczki, okonie i wspomniane raki.

Ostatniego dnia, po sowitym i smacznym śniadaniu pojechaliśmy na 2 samochody niecałe 30 km dalej, by w wiosce Stańczyki zobaczyć mosty kolejowe, wybudowane w latach 1912 – 1914 – konstrukcja północna oraz w latach 1923 – 1926 bliźniacza konstrukcja południowa. Obie konstrukcje są wysokie na 40 m, obie są pięcioprzęsłowe o równym promieniu łuków 35 m. Wejście na nie kosztuje 8 zł dla osoby dorosłej i można przejść się nimi aż do lasu. Mają długość ponad 200 m. Związek Sowiecki rozebrał linie i wywiózł wszystko jako zdobycz wojenną. Mosty w Stańczykach zwane są Akweduktami Puszczy Romnickiej, a opiekunowie miejsca mają nadzieje, na zmniejszenie ruchu kołowego, uciążliwego dla środowiska oraz na powrót kolei. „… Może w przyszłości uwagę rozproszy (…) gwizd przejeżdżającego pociągu …”

Filmy

Wojciech Zgoła 2017-08-25