III edycja Targów Nurkowych "Podwodna Przygoda" 2012 dobiegła końca. Mrowie nurków, freediver'ów i naszych sympatyków przewinęło się przez wąziutkie korytarze pomiędzy stoiskami. Myślę, że padł rekord ilościowy. Miło było spotkać dalszych i bliższych znajomych, wpaść na osoby, z którymi gdzieś się kiedyś nurkowało, wypić wspólną kawę i pogadać… Organizacyjnie było jednak słabo. Począwszy od pozawijanej kolejki ludzi w zimnym holu PKiN, którą można było skrócić otwierając drugą kasę. Potem dramat przeciskania się pomiędzy targowiczami.
Wystarczyło, by ktoś zatrzymał się przy stoisku z jednej i drugiej strony przesmyku (korytarza), a przejście stawało się problemem. Dodajmy do tego kilka tysięcy osób. Pojawiły się nawet informacje o zamknięciu wejścia z powodu zbyt dużej ilości zwiedzających. Brak info o tym, gdzie są toalety. Wiele osób ich szukało, wychodząc w końcu z terenu targów i kierując się piętro niżej. Brak oznaczeń (karteczka ze strzałką, bo mało kto pamiętał, by spojrzeć na program), w którym kierunku idziemy na Nurgres, a w którym kierunku na spotkania zamknięte (sala Mickiewicza). Na tej ostatniej od 19.00 miał się odbywać Maraton Filmów Podwodnych. Przy czym sala w formie okręgu okazała się świetną do spotkań zamkniętych, fatalną zaś jako "kino". Maraton rozpoczął się z opóźnieniem, a i z wyłączeniem świateł był problem…
Cieszy mnie obecność wszystkich mediów nurkowych. Były: Wielki Błękit, Nurkowanie, Podwodny Świat, Divers24, Biuletyn Foto Podwodna i Nuras.info. Nurgres cieszył się dużym "wzięciem", bo i poziom wykładów był niezły, a czasem nawet bardzo ciekawy. Spotkanie z Kszysztofem Starnawskim i prelekcja o jego rekordowym nurkowaniu na 283m, zgromadziła takie tłumy, że zabrakło miejsc siedzących.
Ciekawym i pouczającym było też spotkanie z archeologią podwodną, mianowicie prezentacja projektu Marcina Jamkowskiego "Wisła 1655-1906-2009, Interdyscypliplinarne badania dna rzeki". Kto mógł przypuszczać, że w centrum Warszawy uchowało się przez kilkaset lat tyle zabytków Zamku Królewskiego, ocalonych cudem przed grabieżami najeźdźców Potopu Szwedzkiego, Sowietów, czy Nazistów. Z drugiej zaś strony martwi poziom słuchaczy, którzy potrafili w czasie wykładów odbierać dzwoniące komórki i nie wychodząc z sali prowadzić rozmowę, jak gdyby nigdy nic…
Wystawili się też oczywiście producenci sprzętu, można było uzyskać korzystne rabaty na potrzebne zakupy, a także merytoryczne odpowiedzi na zadawane pytania, a nawet organoleptycznie "zbadać" to coś, co nas najbardziej interesowało.
Były też nagrody, Błękitne Laury i uściski dłoni. Były ciasteczka i krówki mordoklejki, tanie kursy nurkowe i możliwość załatwienia sobie wyjazdu zagranicznego bez pośredników, tak na zimne Lofoty, jak i do ciepłych krajów Europy, Afryki, czy Azji.
Wojciech Zgoła 2012-02-06
Tagi: targi, podwodna przygoda