Wiosna, po dość słabej zimie zbliża się z każdym dniem. Co prawda prawdziwi rowerzyści, jak i prawdziwi nurkowie nigdy nie chowają swojego sprzętu na strychu na pół roku, to jednak w okresie listopad – luty spotyka się ich dużo mniej.
W ostatnie letnie wakacje pewnej nocy w okolicach Poznania przeszła gwałtowna burza. Był sierpień. Po porządnym przewietrzeniu i odświeżeniu powietrza deszczem ranek wyglądał rewelacyjnie. Piękne sierpniowe słońce zachęcało do pójścia w plener. Nie dałem się zbyt długo prosić. Zabrałem ze sobą rower i ruszyłem obrzeżami Poznania przez Kiekrz, Pawłowice, Złotniki i Rokietnicę.
Początkowo obserwowałem mnóstwo gałęzi i liści porozrzucanych właściwie wszędzie. Od malutkich kawałeczków po całkiem wielkie. Omijając przeszkody jechałem swoją zaplanowaną trasą. Minąłem Kiekrz i za kościołem skręciłem, by przejechać przez przejazd kolejowy i na łuku pojechać prosto nierówną kamienno- piaszczystą trasą. Jechałem na Złotniki, a tuż za pierwszym zakrętem stanąłem… Musiałem, bo inaczej wjechałbym prosto w zwalone drzewo.
Duże stare drzewo leżało dokładnie w poprzek drogi. Zero możliwości wyminięcia. Trzeba było uważać na opony, bo to była akacja. Wziąłem rower i przeszedłem bokiem, skrajem kukurydzianego pola. Dalej było podobnie. Niektóre drzewa trzeba było przechodzić przez pień, a niektóre obchodzić. Tylko nieliczne można było objechać. Przed dojechaniem do Złotnik skręciłem w lewo i obrałem kurs na Pawłowice. Po ich przejechaniu skręciłem na Rokietnicę. Po drodze często mija się sarny, łabędzie, dzikie ptaki, a czasem lisa.
Wyszło na to, że uprawiałem jazdę z przeszkodami, bo takich zwalonych drzew naliczyłem kilkanaście. Najważniejsze, że nie przebiłem opony i że nie miałem umówionego spotkanie, bo bym się spóźnił. Przejechanie trasy niecałych 30 kilometrów trwało o wiele dłużej niż zajęło by to normalnie.
Od Rokietnicy, po przejechaniu kolejnego, tym razem niestrzeżonego, przejazdu kolejowego niespodzianek w postaci zwalonych drzew już nie było. Po prostu nie rosną przy drodze, to nie zostały przewrócone. By zakończyć pętlę trzeba było dojechać do Starzyn i Kiekrz był już na wyciągnięcie ręki.
Trasa całkiem fajna, polecam.
Wojtek Zgoła 2016-02-29